Niedługo mijają trzy miesiące od wykrycia pierwszego przypadku zakażenia SARS – CoV – 2 w Polsce? Czy można się pokusić o jakieś podsumowanie sytuacji na Pomorzu? Jak poradziliśmy sobie do tej pory z pandemią w naszym regionie.
Zdecydowanie za wcześnie na podsumowanie i zbyt optymistyczne wnioski. Przykład Śląska pokazuje, że jednak ciągle nie wiemy co nas czeka i jaka może być dynamika zmian. Niemniej do tej pory Pomorze się przed epidemią obroniło. Jest oczywiście drugi aspekt towarzyszący skutkom pandemii, a wiąże się z wywołanym kryzysem gospodarczym i społecznym, którego długofalowe następstwa trudno przewidzieć. Czeka nas z pewnością wiele wyzwań z tym związanych.
Czy samorząd województwa podjął już działania skierowane na złagodzenie przebiegu kryzysu?
Zarząd Województwa nie zwlekał z podejmowaniem decyzji, również takich, które dotyczyły środków przeznaczonych dla przedsiębiorców. Jako pierwszy region w Polsce uruchomiliśmy zeroprocentowe pożyczki dla przedsiębiorców poszkodowanych przez wywołany kryzys. Łącznie Pomorski Fundusz Rozwoju przeznaczył 30 milionów złotych na to wsparcie. Kolejne 51,5 mln złotych, dzięki decyzjom Komisji Europejskiej, wkrótce trafi na „rynek”.
Na czym polegały te decyzje władz Unii Europejskiej?
Komisja Europejska podjęła jeszcze w marcu decyzje, które pozwoliły przeznaczyć znaczne środki będące w naszej dyspozycji na walkę z epidemią. Dzięki temu przeznaczyliśmy 50 milionów złotych na dofinansowanie szpitali w całym województwie. Co ważne nie tylko tych podległych samorządowi województwa, ale również powiatowych i rządowych. Mogliśmy również ogłosić konkurs grantowy, dzięki któremu domy pomocy społecznej, zakłady opiekuńczo lecznicze i hospicja stacjonarne mogą sięgnąć po pomoc finansową, której właśnie teraz bardzo potrzebują.
A jak Pan ocenia postawę społeczeństwa w czasie epidemii?
W mojej opinii Pomorzanie zdali egzamin. Jeżeli uchroniliśmy się przed dużą liczbą zachorowań, to była to w dużej mierze zasługa samodyscypliny i przestrzegania reżimu sanitarnego. Co więcej spotkaliśmy się niesamowitymi, pozytywnymi postawami społecznymi. W krytycznym momencie, kiedy brakowało w szpitalach indywidualnych środków ochrony, na pomoc ruszyły rzesze ludzi, zarówno firm jak i indywidualnych bohaterów i bohaterek, którzy w swoich domach szyli maseczki. To samo dotyczy akcji związanych z posiłkami dla medyków, czy bardzo szerokiego wsparcia szpitali przez przedsiębiorców, którzy często sami byli w trudnej sytuacji. To wszystko każe nam z nadzieją patrzeć na przyszłość.
Myśli Pan że najgorsze już za nami?
Jeżeli chodzi o przebieg epidemii, to trudno wyrokować. Zwłaszcza słuchając rozbieżnych komunikatów Ministerstwa Zdrowia, w których wciąż jesteśmy na etapie „między wygaszaniem epidemii, a wchodzeniem w trend wzrostowy”. Być może faktycznie udało się nam uniknąć najgorszych scenariuszy, ale koronawirus wciąż nie został pokonany. Dlatego ważne, byśmy byli na kolejne fale epidemii przygotowani. Ostatnie miesiące pokazały, że często musimy organizować się sami, że siła tkwi w społecznościach lokalnych i samorządach. Jeżeli będziemy potrafili jak do tej pory wykazać się obywatelską postawa i odpowiedzialnością nie tylko za siebie, ale również za drugiego człowieka, jeżeli samorządy będą potrafiły ze sobą współpracować i wypracowywać wspólnie rozwiązania, to przetrwamy również kolejne kryzysy. Obecny pokazuje, że z pewnością na wielu płaszczyznach potrzebujemy zmiany podejścia i nowej polityki. Nie wszystko da się załatwić z „centrum”, czasami wręcz nic, albo bardzo niewiele. To we wspólnotach lokalnych i regionalnych tkwi siła i to one najszybciej potrafiły się zorganizować w obliczu kryzysu.